Witajcie na
naszym blogu!!!
Z racji
tego, że mamy wakacje w pierwszym wpisie postanowiłam opowiedzieć jak zaczęła
się przygoda Beni z rzeką oraz opisać dwie metody oswajania psa z wodą.
Benia od
szczeniaka uwielbiała kałuże. Na spacerach musiała wejść do każdej napotkanej
po drodze. Trochę w niej postała, potaplała się, powyławiała patyki.
Chodziłyśmy nad rzekę i uważała za oczywiste, że można się z niej napić… ale
nie przyszło jej do głowy, że można do niej wejść. Gdy przyszło lato i zrobiło
się ciepło weszłam więc do wody i zawołałam Benię. Stała oczywiście na brzegu i
patrzyła się na mnie ze zdziwieniem ani myśląc pójść w moje ślady. Musiałam
więc przekonać ją do tego i pokazać, że woda wcale nie jest taka straszna.
Jak to
zrobić…?
Można
oczywiście zachęcić psa smakołykami lub ulubioną zabawką. Jednak żadna z tych
metod nie zadziałałaby na Benię. Zabawkami się nie bawi, a nawet się ich boi
(ale to już inna historia), a smakołyków nie weźmie, gdy jest przestraszona.
Musiałam
więc przypiąć jej smycz i wprowadzić do wody. Pierwsza próba oczywiście nie
była łatwa. Pies zapierał się wszystkimi łapami, ale powolutku, małymi
kroczkami przesuwałyśmy się w kierunku rzeki. W przypadku większych psów pomoc
drugiej osoby bardzo się przyda, ponieważ może ona leciutko popychać psa,
zapobiegając cofaniu się do tyłu. Ważne jest żeby pies wszedł sam, na własnych
łapach do wody lub jakiegokolwiek miejsca którego się boi. Wniesienie tam psa
nic nie da, nie „odblokuje” się go. Gdy już udało mi się wprowadzić Benię do
rzeki postałyśmy tam kilka sekund i wyszłyśmy. Druga próba poszła już dużo
łatwiej. Należy tak wprowadzać i wyprowadzać psa aż przestanie się opierać i
pójdzie za nami na luźnej smyczy. Benia bardzo szybko się przekonała i teraz
jest wielką fanką pływania.
Druga metoda doskonale sprawdziła się w przypadku Mimi (Yorkshire teriera). Wchodzimy po prostu do wody sami, pozostawiając psa na brzegu i zupełnie nie zwracając na niego uwagi. Bawimy się w wodzie np. jego ulubioną zabawką (wciąż nie zwracając uwagi na psa) i stopniowo się oddalamy. Pies czując potrzebę podążania za stadem i nie chcąc pozostać sam w obcym miejscu powinien wkrótce odważyć się i pójść za nami.
Pamiętajcie,
że nie można psa wrzucić do wody, bo wtedy skutek będzie całkiem odwrotny od zamierzonego.
Strach psa może się pogłębić. Jak już wyżej pisałam wniesienie psa również może
nie przynieść zamierzonego efektu. Najważniejsze jest żeby pies wszedł do wody
na własnych łapach!!
W tym roku
odnieśliśmy kolejny mały sukces. Benia odważyła się wejść na głęboką wodę. W
miejscu gdzie chodzimy nad Widawę jest most. Po jednej stronie woda jest
płytka, sięga zaledwie do kostek i tylko w niektórych miejscach są głębsze
dołki gdzie pies może popływać. Po drugiej stronie, wody jest więcej, sięga nam
do pasa ale nazywamy ją „głęboką” tak się przyjęło i tak zostało. Dla psa
głęboko jest, bo żeby wejść musi od razu płynąć. I tego właśnie Benka się
obawiała. Gdy wszyscy pływali ona stała na brzegu i próbowała wejść za nami.
Podchodziła i się cofała, aż w końcu zaczęła szczekać z frustracji. Musiałam
jej więc pomóc. Złapałam za obroże i zachęcałam do wejścia. Pierwszy raz trochę
się zapierała ale weszła. Przepłynęła spory kawałek i wyszła bardzo dumna z siebie.
Za drugim razem wystarczyło że przytrzymałam obrożę, a za trzecim podejściem
pies wszedł sam.
Dziękuję
Wszystkim którzy przeczytali cały wpis. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam :P
Czasami pies za szybko biegnie i aparat nie nadąża... |
Cudowna jest :)
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała, żeby mój czterołap tak w wodzie hasał :)
OdpowiedzUsuń| thindogs.wordpress.com |